-Zapnij spodnie.- zwróciłam się do niego odsuwając się.
-Uppss….- powiedział po cichu wykonując wspomnianą wcześniej przeze
mnie czynność.
-No to pocałujcie się .-powiedział brat z mega bananem na twarzy.
*Natalia*
-Hehe, no śmieszny jesteś- powiedziałam ironicznie.
-Sory, ale takie wyzwanie i musisz je wykonać bez względu na wszystko.-
wytłumaczył Maciek.
-Wal się !- odkrzyknęłam dostając wrogie spojrzenie od brata.
-Dobra, dawaj szybko.- namawiał Reus.
-Pierdol się, nie mam zamiaru się z tobą lizać.
-Jak dasz argument, to nie będziesz musiała- dołączył się Robert.
-Jasne, że dam. 1 argument: nie mam ochoty, 2 argument: na pewno nie
z nim, 3 argument: już skończyłam grę- powiedziałam i teatralnie się ukłoniłam.
-4 argument: to nie jest argument.- powiedział Mo.
-5 argument: nie ma takiego czegoś, jak wycofanie się z gry.- odparł
Robert.
-6 argument: dwie połówki muszą się nie zgadzać na wykonanie zadania-
dołączył się do „zabawy” Mario.
-7 argument: wolę inne określenie, niż „dwie połówki”- skarciłam go.
-8 argument: ja się zgadzam, ona nie.- wtórował Reus pokazując na mnie
palcem.
-9 argument: nie macie wyjścia.- nawet Ania była przeciwko mnie.
-10 argument: koniec argumentowania, tylko wykonujcie te wyzwanie do jasnej
cholery !- odpowiedział z powagą w głosie mój brat. – To co, dajecie ?
-Tak, Nie.-odpowiedzieliśmy równocześnie.
W tej chwili Mario podbiegł do Marco i wyszeptał coś na ucho śmiejąc się
-Ty, to jest dobry pomysł!- powiedział jakby oświecony blondyn z bananem na
twarzy.-Nie będziemy musieli wykonywać tego wyzwania, gdy zdejmiesz jakąś część
swojej garderoby.-zwrócił się do mnie.
-Chyba cię popier…. Acha, okay.- powiedziałam zdejmując buta.-Proszę Cię
bardzo, geniuszu- dokończyłam z uśmieszkiem na twarzy.
-Nie bądź taka spryciulka, prędzej, czy później moje na wierzchu będzie.
-Pożyjemy, zobaczymy. Dobra, kręcę- wypadło na Łukasza.- No to Łuki, pożycz
od swojej wybranki serca szpilki, załóż je na swoje nogi , weź żonę na ręce i
przejdź się kawałek jak prawdziwa Top Madl.- gdy dokończyłam, wszyscy zaczęli
się śmiać bez opamiętania, podobnie jak Piszczu wykonywał zadanie. Nie sprawiło
mu to żadnych trudności, pomijając potknięcie się o mojego buta i upadek
na szklany stolik, na szczęście się nie stłukł, ale za to huk obudził Humiego,
który smacznie spał na dworze pod oknem.
-Dobra, teraz ja kręcę.- znów wypadło na mnie.
-Natalia teraz pocałuje Marco- powiedział śpiewająco.
-To ja zdejmuję drugiego bucika- odśpiewałam tak samo jak Łukasz.
Grało mi się bardzo dobrze, do tej pory, gdy znów butelka wskazywała mnie.
Tym razem kręciła Inga.
-Teraz nie masz wyjścia. Chyba wiesz, co masz robić.
-Proszę Cię, nie rób mi tego- odpowiedziałam błagająco.
-Chyba, że zdejmiesz sukienkę.-Zwrócił się do mnie Marco przygryzając wargę
i przemierzając mnie wzrokiem z góry na dół, niczym rentgen.
-Ok.-Powiedziałam krótko zdejmując wymienioną wcześniej część mojej
garderoby.
-Uuuuuuuu- męskie grono odezwało się niemal równocześnie.
-Proszę bardzo, możesz wziąć na pamiątkę.- z impetem rzuciłam w blondyną
moją sukienką.
-O… Dziękuję za tak wspaniały prezent, ale od wyzwania i tak się nie
wymigasz.
Nie dostał ode mnie odpowiedzi, zawitał u mnie jedynie lekki grymas na
twarzy. Pech chciał, żeby znów wypadło na mnie.
-To zrzucaj z siebie resztę.-zaśmiał się Erik.
-Milcz zboczuchu.
-I kto tu jest geniuszem?- zaśmiał się blondyn obejmując moją talię.
-Boże dopomóż… Co ja robię?- powiedziałam do siebie, po czym delikatnie
musnęłam wargi Marco. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Za chwilę oboje
zatraciliśmy się w pocałunku. Zapomniałam o całym zgrzycie z nim. Było mi tak
dobrze. Nie chciałam tego kończyć. Jednak w porę się opamiętałam i musiałam
pomóc sobie aż nogą, żeby oderwać się od Reusa. Wyglądało to nieco komicznie,
ale jakoś musiałam sobie radzić.
Nie spoglądając na niego wyciągnęłam z torby zapasowe ubrania. Wzięłam je z myślą o wodzie.Przecież nie chodziłabym w mokrych ciuchach a kto wie, może zachciałoby mi się kąpać w basenie. Przydały mi się, ale w innym celu. W samej bieliźnie bym do domu nie wracała, bo przecież swoją sukienkę ofiarowałam Marco.
Nie spoglądając na niego wyciągnęłam z torby zapasowe ubrania. Wzięłam je z myślą o wodzie.Przecież nie chodziłabym w mokrych ciuchach a kto wie, może zachciałoby mi się kąpać w basenie. Przydały mi się, ale w innym celu. W samej bieliźnie bym do domu nie wracała, bo przecież swoją sukienkę ofiarowałam Marco.
-Gdzie jest łazienka?- zapytałam się Mario.
-Te drzwi, a co tam?
-Jak co tam , usta muszę przepłukać. Maciek ogarnij się, koniec imprezy.
-Ja chcę do wesołego miasteczka! Na karuzele !- powiedział niczym
pięcioletnie dziecko.
-Macie go natychmiast doprowadzić do pionu, bo nie ręczę za siebie.
Gdy wróciłam z toalety stał tak prosto, jakby połknął co najmniej kij od
baseball’a.
-Idziemy braciszku, dzięki za zabawę.
-Nie dostałam już odpowiedzi, ponieważ wszyscy byli tak wstawieni, że nie
wiedzieli co się dzieje wokół nich. Jak to mówią: party hard.
*Następnego dnia*
Obudziłam się w dobrym stanie, lecz gorzej mój brat. Ten leżał w łóżku i
nie mógł się ruszyć.
-Powiedz Klopp’owi, że nie dam rady przyjść na trening.- ledwie słyszalnie
wydusił z siebie trzymając się za głowę.
-A jak się zapyta dlaczego ?
-Nie wiem, wymyśl coś.
-Wstyd mi za ciebie.- powiedziałam wręczając mu szklankę wody z lekarstwem
w dłoni.
-O co ci chodzi?- powiedział po zażyciu leku.
- O co mi chodzi? Upiłeś się jak świnia. Tłumaczyłam ci, prosiłam, a ty
dossałeś się do butli i pieprzyłeś trzy po trzy.- powiedziałam z uniesionym
głosem.
-Nie wiem, o co ci biega. Wesoło było, wszyscy się śmiali.
-Ta, szczególnie jak spadłeś z krzesła.- odparłam z powagą. –Wiesz co ?
Zdychaj tu. Ja wychodzę.- dokończyłam.
-A idż do diabła.
Zdenerwowana wyszłam
z pokoju brata i mocno trzasnęłam drzwiami.
-Dobrze się czujesz?
Chcesz żeby nas stąd wyrzucili ?!!-bulwersował się brat za
drzwiami.
-No chcę, może nareszcie się ruszysz i poszukasz jakiegoś domu dla nas !-odpowiedziałam z zażenowaniem.
-Ale nie musisz od
razu demolować hotelu!!!
-A wal się!!!-wykrzyczałam ze złością.
Po 'starciu' z bratem poszłam szybko do
swojego pokoju. Byłam na niego cholernie wściekła po tej imprezie za to, że
przez niego musiałam się obnażać publicznie, a najgorsze było to, że przez tego
idiotę musiałam przelizać się z tym chamem Marco bleeeeee o matko to było
okropne fujj. Nie, to było cudowne, nigdy jeszcze nie czułam się tak dobrze.
Jejku ale on wspaniale całuje, jest taki delikatny i słodki. Achh i te jego
cudne oczka. Że co ?!!! Natalia! Opanuj się nie myśl o tym chamie przecież
on nie jest chłopakiem dla ciebie!!! Moment pocałunku z Reusem wypełniał moje
myśli, nie mogłam o tym zapomnieć. Chyba się nie zakochałam? Hmm... No jasne,
że nie. Przecież ja nie umiem kochać, nikogo nigdy nie kochałam i nie będę.
Życie mnie tego nauczyło. Jakie życie? Nauczył mnie tego ojciec! Przecież on
nigdy nas nie kochał... On tylko kochał swój alkohol, nic więcej.! On tylko
potrafił nas krzywdzić i ranić... Łzy popłynęły z moich oczu. Usiadłam na łóżku
i zaczęłam płakać. Mój brat widocznie mnie usłyszał, bo wyszedł ze swojego
pokoju i przyszedł do mnie. Usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
-Natala? Co się dzieje? Czemu płaczesz? Mam
nadzieje, że nie płaczesz przeze mnie. Nie chciałem cię urazić.-zapytał, cały
czas trzymając mnie w ramionach.
Odchyliłam głowę i
popatrzyłam mu prosto w oczy. Było mi trudno opowiadać o przeszłości, ponieważ
to tak bardzo bolało...
-Wiesz? Tak sobie
usiadłam i przypomniał mi się ojciec... Wszystko wróciło.- powiedziałam z łzami
w oczach.
Brat jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił
i powiedział: -Nie bój się to co było już nigdy nie wróci. Nie płacz. Jestem
przy tobie i zawsze będę. Tylko proszę cię nie płacz bo mi ciebie szkoda.
Nienawidzę jak takie śliczne dziewczyny płaczą.
-Oj widzę, że ci się
na wyznania zebrało. Dziękuję braciszku. Kocham cię. Już mi lepiej- odpowiedziałam
ocierając rękawem łzy i delikatnie się uśmiechając.
-O i o to chodzi.
Taki uśmiech masz mieć na twarzy cały czas.-brat uśmiechnął się do mnie i wstał
z łóżka.
-Dziękuję braciszku,
że jesteś. Wiesz co? Pójdę ci na rękę i powiem Klopp’owi że nie będzie cię dziś
na treningu.
-No jak chcesz to potrafisz siostrzyczko.
Grzeczna dziewczynka.
-I tak cię nie
lubię. A teraz wyjazd mi stąd bo śmierdzisz. Idź się umyj.- zaczęłam nabijać
się z brata. Maciek z zadowoleniem na twarzy schylił głowę i powąchał swoją
koszulkę pod pachami, i od razu uśmiech z jego twarzy przerodził się w
skwaszoną minę.
-Upsss wyjątkowo,
ale to wyjątkowo przyznam ci rację. Śmierdzi ode mnie jak bym się pół roku nie
mył. Pójdę się umyć. -roześmiał się i poszedł do łazienki pod prysznic.
Zegar wskazywał
17:30, więc szybko się przebrałam i wyszłam z hotelu. Szłam w kierunku
stadionu, gdy nagle zza ławki w parku wprost pod moje nogi wyskoczył Reus. Skrzywiłam
się i powiedziałam:
-O nie jeszcze ciebie mi tu brakowało.
-Ja też się bardzo
cieszę że cię spotkałem.-odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
-No faktycznie tak się cieszę, że zaraz nie
wytrzymam tej euforii i ci przyłożę.-powiedziałam ze zdenerwowaniem,
przypominając moment w którym mnie zwyzywał jak oblał mnie wodą.
–Oj niedobra dziewczynka, niedobra.-odpowiedział przymrużając jedno oko.
–Oj niedobra dziewczynka, niedobra.-odpowiedział przymrużając jedno oko.
-Gdybym była dobra to byś mnie zjadł a tak to
chociaż jeszcze sobie pożyję na tym pięknym świecie.
- Ej ale tylko mnie nie bij!! Bo ja nie chcę
żeby mnie w szpitalu potem składali.-zaczął się śmiać.
-Nie kompromituj
się. Ja się śpieszę, nie mam czasu tu z tobą się użerać.-powiedziałam odchodząc
od Reusa. Ten dorównał mojego kroku i objął mnie ręką w talii. Zabierając jego
rękę i oddalając się od niego, powiedziałam:
-Zabieraj te łapska!
Trzymaj się ode mnie w odległości pięciu metrów i ani kroku
bliżej!!-wykrzyczałam.
-Oj dobrze, dobrze
księżniczko już oddalam się.-powiedział z uśmiechem oddalając się pół kroku ode
mnie.
-Jak dla ciebie to
pani Natalio, a nie księżniczko. A i mam ci pokazać ile to jest 5 metrów bo
widzę, że na matematyce to chyba spałeś.-odpowiedziałam idąc cały czas w przed
siebie w kierunku stadionu.
-Nie spinaj się tak
mała. Złość piękności szkodzi. Widzę, że idziesz na stadion. No to dotrzymam ci
towarzystwa bo ja właśnie też idę na trening.
-No niestety będę
musiała zmęczyć jakoś twoje towarzystwo. Ale ja się dziwię, że ty w ogóle
wyszedłeś z domu po tym jak się wczoraj schlałeś że aż Mario musiał
cię z domu do samochodu na rękach odnosić i zawieźć cię do domu.
-A widzisz skarbie lata praktyki i łeb do alkoholu
robią swoje.- powiedział śmiejąc się.
Nie odezwałam się
już ani słowem aż do końca drogi zresztą Marco też nie. Co chwilę zerkał na
mnie, czułam to. Weszliśmy na stadion. Ja zaczęłam iść w kierunku murawy, a
Marco w kierunku szatni. Odwrócił się do mnie i powiedział:
-Miło się z tobą gadało piękna. Jeszcze się
spotkamy. Do zobaczenia.
Ja tylko odwróciłam
głowę i spojrzałam na niego cały czas idąc w kierunku murawy.
*Marco*
Kurde niezła laska z tej Natalii. Ale nie dość,
że śliczna to jeszcze zabawna i taka słodka i bezbronna kiedy się ze mną kłóci.
I na dodatek świetnie całuje. Zainteresowała mnie. Muszę się z nią koniecznie
spotkać jeszcze raz.
*Natalia*
Klopp siedział na ławce rezerwowych. Podeszłam
do niego i starałam się usprawiedliwić nieobecność brata na treningu.
-Dzień dobry.
-No witam. A gdzie Maciek.
-No właśnie ja w tej sprawie. Otóż Maciek się
rozchorował ma gorączkę źle się czuje i nie da rady dziś trenować.
-A ta choroba to nie
jest przypadkiem kacyk po jakiejś imprezce? -powiedział Klopp z uśmiechem na
twarzy.
-Nie nie skądże on
naprawdę jest chory.-powiedziałam ze zmieszaniem.
-No niech mu tam będzie. Niech sobie chłopina
odpocznie. Ale jak tylko wróci to dopierdzielę mu takie ćwiczenia że mu się tej
choroby odechce.-zaśmiał się.
-Dobrze przekaże mu na pewno się
ucieszy.-Również się roześmiałam i ruszyłam w kierunku trybun.
Ujrzałam siedzącą i
machającą w moim kierunku Anię. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej.
-Hej Natalka.-z uśmiechem powitała mnie Ania.
-Hej
Ann.-odpowiedziałam również z serdecznym uśmiechem.
-Czemu tak szybko
zniknęłaś z imprezy u Mario?
-Yy... no bo
wiesz...-zmieszałam się.-No dobra powiem ci prawdę. To przez tą butelkę. Wiesz
musiałam się całować z tym oblechem Reusem, a ja mam do niego zrazę po tej
akcji z wodą no i po prostu wolałam wyjść niż dostawać kolejne jakieś zboczone
wyzwania z tym idiotą.-opowiedziałam przyjaciółce o całym zdarzeniu.
-No rozumiem. Ale
uważaj na niego bo on może cię naprawdę skrzywdzić. Zresztą opowiadałam ci jak
on traktuje dziewczyny.-przypominała Ania.
-Tak wiem pamiętam jak mnie przed nim
ostrzegałaś. Zresztą nie mam 'planów' związanych z nim.
-I bardzo dobrze. Wiesz co? Jutro z Robertem
organizujemy taką małą imprezę. Może wpadniecie z Maćkiem? Będziecie mile
widziani.
-A dziękuję w
imieniu Maćka i swoim za zaproszenie. Na
pewno wpadniemy, przyda nam się trochę rozrywki.
-Okey. Impreza jest
u nas w sobotę o 18:00.
-Okey. Na pewno
będziemy.
-Już niedługo
wakacje, chłopaki będą mieli przerwę w treningach. Może wybierzemy się gdzieś
razem ja, Robert i ty z Maćkiem?- zapytała Ania z niecierpliwością czekając na
odpowiedź.
-A wiesz, że to może
być świetny pomysł. My z Maćkiem nie mamy żadnych planów, a z drugiej strony
już dawno razem we czwórkę nie byliśmy na wakacjach.-powiedziałam przypominając
sobie dawne, razem spędzane wakacje.
-No widzisz, a zawsze gdy razem wyjeżdżaliśmy
było naprawdę super.
-odpowiedziała z
uśmiechem Ania.
-To w takim razie
musimy się gdzieś spotkać na kawę i to wszystko omówić.
-No dobrze to ja dam
ci znać gdzie i kiedy.
-Pewnie. Bedze czekać na info od ciebie. A
teraz przepraszam cię bardzo ale ja muszę lecieć do hotelu bo Maciek jest w
katastroficznym stanie po tej imprezie.-powiedziałam ze śmiechem.
-Ty nawet nie pytaj o mojego Roberta. Do
szóstej rano mi pieśni biesiadne pod oknem wyśpiewywał.-Ania wpadła w śmiech.
-To musiał być
niezły widok. Ale Robert przynajmniej dał radę przyjść na trening o własnych
siłach.
-Jak on sobie popije
to wstępuje w niego inna dusza on jest wtedy nieobliczalny. Ale na szczęście
dał radę przyjść na trening.
-Ja już lecę do Maćka.-powiedziałam i dałam
Ani buziaka w policzek na pożegnanie. –
Do zobaczenia! -krzyknęła
gdy się od niej oddaliłam.
Zbliżała się 19:20
gdy wychodziłam ze stadionu. Na szczęście nie było jeszcze bardzo ciemno, w końcu
był maj. Weszłam do hotelu, a potem prosto do naszego pokoju. Gdy Weszłam do
środka czekał już na mnie mój brat z kolacją. Oczywiście zrobił spaghetti bo
nic innego nie potrafił. Ale i to mu dziś zbytnio nie wyszło bo już od samego
wejścia czuć było zapach spalenizny.
-Hej. Jakoś cię
wytłumaczyłam. A widzę że kolację zrobiłeś. To w ramach podziękowań za
wyświadczoną przysługę? -zapytałam przymrużając jedno oko.
-Oj tak dokładnie.
Zrobiłem pyszną kolację jakiej jeszcze nie jadłaś, padniesz z wrażenia. No
wcinaj.-odpowiedział i zaczął jeść.
Spróbowałam kolacji
i powiedziałam ze śmiechem:
-Wiesz Master Chef
nie chcę podważać twoich umiejętności ale masz rację tak ohydnej kolacji to ja
w życiu nie jadłam. Padnę po zatruciu.
-Dziękuję, dziękuję
za te wszystkie komplementy. Od dziś zwracaj się do mnie Master Chef. -powiedział
z powagą.
-Chciałbyś mogę się
zwracać do ciebie szefie spalenizny. Tego nie da się jeść.-wybuchłam śmiechem.
-Oj tam nie
przesadzaj. Może i trochę przypaliłem ale to tylko trochę. Jedz i nie narzekaj
dobre jest.-odpowiedział zjadając resztę makaronu z talerza.
-Chcesz mnie otruć?
Wiesz co? Ja jednak zrobię sobie kanapkę.-powiedziałam nadal się śmiejąc.
-Jak chcesz. Po prostu nie potrafisz dostrzec
mojego talentu. Ja jestem urodzonym kucharzem.-odpowiedział z poważną miną na
twarzy.
-Ja myślałam, że ty jesteś urodzonym
piłkarzem, a nie kucharzem.-powiedziałam jednocześnie robiąc sobie kanapkę.
-Ja po prostu jestem
dwa w jednym. A w ogóle to ja wszystko potrafię. I nie dość, że potrafię to
jeszcze robię to idealnie.-powiedział z dumą.
-No to się pośmialiśmy. Naprawdę fajny żart.
-uśmiechnęłam się w kierunku brata.
-A idź ty. Z tobą
nie da się inteligentnie porozmawiać.-oburzony poszedł do swojego pokoju.
Ja natomiast
zrobiłam sobie kanapkę i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie wzięłam książkę
do ręki którą niedawno kupiłam i zaczęłam czytać. Po 15 minutach usłyszałam
dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni u spodni i zobaczyłam, że to
Julka, szybko przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam telefon do
ucha.
-Hej Julcia.
-No hej. Już myślałam, że nie żyjesz albo, że
o mnie zapomniałaś bo wcale się ze mną nie kontaktujesz.
-Wiem przepraszam cię strasznie ale jakoś nie
miałam czasu. Wiesz musiałam się jakoś oswoić w nowym miejscu.
-No
rozumiem. A w ogóle to powiedz mi jak tam jest?
-Powiem ci, że nie jest tak źle jak to sobie
wyobrażałam. Koledzy Maćka z drużyny są naprawdę mili no oprócz takiego jednego
typka.
-No to
dobrze, że ci się tam podoba. Oo Natalciu czyżbym o czymś nie wiedziała?
-Z tobą było by o niebo lepiej. O wszystkim
dobrze wiesz. A ten typek to taki piłkarz BvB miałam małą spinę z nim.
-A
przystojny chociaż?
-Ty to tylko o jednym. Nawet bardzo
przystojny.
-Uważaj bo się zakochasz!!
-Spokojnie nie zakocham się Julciu. Już
niedługo wakacje masz jakieś plany? No tak sobie planowałyśmy z Anią że może
byśmy razem z Robertem i Maćkiem gdzieś pojechały. A może ty byś wpadła i razem
byśmy gdzieś wyjechali w piątkę?
-Wiesz co przepraszam cię bardzo ale ja nie
dam rady, mam kupę nauki. Może innym razem wpadnę.
-No trudno ale mam nadzieję że dotrzymasz
słowa i przyjedziesz bo ja bardzo tęsknię.
-Na pewno dotrzymam, obiecuję. Ja też
strasznie za tobą tęsknię. Przepraszam muszę kończyć.
-Okey to papa kochana buziaki.
-Pa
Natala buźka.
Rozłączyłam się i
wróciłam do lektury. Czytałam do późna. Gdy zegar wskazywał 23:00 postanowiłam
pójść pod prysznic i iść spać, ponieważ byłam wykończona po dzisiejszym dniu na
uczelni.
Mamy czwóreczkę ;P Początek rozdziału napisałam ja, a resztę moja friend. Piszę to, ponieważ Paula czuje się dyskryminowana i hajs z youtube jej się nie zgadza xd
Ze swojej strony bardzo dziękuję Wam za 6 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Dla Was to nic, ale dla mnie wieelka radość <3
To chyba na tyle z mojej strony.Rozdział pozostawiam do Waszej oceny.
Loffki, kisski i uściski, Justyna :**
CZYTASZ~KOMENTUJESZ~MOTYWUJESZ
Ze swojej strony bardzo dziękuję Wam za 6 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Dla Was to nic, ale dla mnie wieelka radość <3
To chyba na tyle z mojej strony.Rozdział pozostawiam do Waszej oceny.
Loffki, kisski i uściski, Justyna :**
CZYTASZ~KOMENTUJESZ~MOTYWUJESZ
Super ♥
OdpowiedzUsuńNo, no, no...
OdpowiedzUsuńA jednak. Jednak sie pocalowali. Hmm... Ciekawe czy w rzeczywistosci tez tak jest? Czy Reus tak dobrze caluje? Trzeba to sprawdzic... ;)
Jak ja kocham klutnie tej dwojki. Maciek i Natalka rozwalaja wszystkich!
A Marco? Zainteresowany Natalia? No... Niezle!
Czekam na nn. ;))
Buziaki... ;**
No ! :)
OdpowiedzUsuńA ja już myślałam, że jednak go nie pocałuje ! A tu proszę... jednak się myliłam.. xd Ja na jej miejscu jak bym 'nie' lubiła Reus'a, to chyba bym tam wszystkich po kolei rozniosła jak bym miała go pocałować.. xd Ale mniejszość z tym !
Rozdział bardzo mi się podoba ! :) Co do Natalii i Maćka to takie kochające się rodzeństwo ! <3 Jak bym po prostu słyszała siebie i swojego brata.. ;p
Jestem ciekawa jak Marco chcę poderwać Natalie ? Hm... będzie ciekawie...
Czekam na nn ! ;)
Buziaki ;**
Kocham <3
OdpowiedzUsuńO ja *o*;3 czytam, komentuje i czekam na nexta ;*<33
OdpowiedzUsuńOraz zapraszam do mnie '))
http://neymarandjennifer-ff.blogspot.com/
Swieeeeetny! Chce kolejny!!! <3
OdpowiedzUsuńMagda