wtorek, 2 września 2014

Rozdział 4 ~To zrzucaj z siebie resztę~


-Zapnij spodnie.- zwróciłam się do niego odsuwając się.
-Uppss….- powiedział po cichu wykonując wspomnianą  wcześniej przeze mnie czynność.
-No to pocałujcie się .-powiedział brat z mega bananem na twarzy.

*Natalia*
-Hehe, no śmieszny jesteś- powiedziałam ironicznie.
-Sory, ale takie wyzwanie i musisz je wykonać bez względu na wszystko.- wytłumaczył Maciek.
-Wal się !- odkrzyknęłam dostając wrogie spojrzenie od brata.
-Dobra, dawaj szybko.- namawiał Reus.
-Pierdol się, nie mam zamiaru się z tobą lizać.
-Jak dasz argument, to nie będziesz musiała- dołączył się Robert.
-Jasne, że dam.  1 argument: nie mam ochoty, 2 argument: na pewno nie z nim, 3 argument: już skończyłam grę- powiedziałam i teatralnie się ukłoniłam.
-4 argument: to nie jest argument.- powiedział Mo.
-5 argument: nie ma takiego czegoś, jak wycofanie się z gry.- odparł Robert.
-6 argument: dwie połówki muszą się nie zgadzać na wykonanie zadania- dołączył się do „zabawy” Mario.
-7 argument: wolę inne określenie, niż „dwie połówki”- skarciłam go.
-8 argument: ja się zgadzam, ona nie.- wtórował Reus pokazując na mnie palcem.
-9 argument: nie macie wyjścia.- nawet Ania była przeciwko mnie.
-10 argument: koniec argumentowania, tylko wykonujcie te wyzwanie do jasnej cholery !- odpowiedział z powagą w głosie mój brat. – To co, dajecie ?
-Tak, Nie.-odpowiedzieliśmy równocześnie.
W tej chwili Mario podbiegł do Marco i wyszeptał coś na ucho śmiejąc się
-Ty, to jest dobry pomysł!- powiedział jakby oświecony blondyn z bananem na twarzy.-Nie będziemy musieli wykonywać tego wyzwania, gdy zdejmiesz jakąś część swojej garderoby.-zwrócił się do mnie.
-Chyba cię popier…. Acha, okay.- powiedziałam zdejmując buta.-Proszę Cię bardzo, geniuszu- dokończyłam z uśmieszkiem na twarzy.
-Nie bądź taka spryciulka, prędzej, czy później moje na wierzchu będzie.
-Pożyjemy, zobaczymy. Dobra, kręcę- wypadło na Łukasza.- No to Łuki, pożycz od swojej wybranki serca szpilki, załóż je na swoje nogi , weź żonę na ręce i przejdź się kawałek jak prawdziwa Top Madl.- gdy dokończyłam, wszyscy zaczęli się śmiać bez opamiętania, podobnie jak Piszczu wykonywał zadanie. Nie sprawiło mu to żadnych trudności, pomijając  potknięcie się o mojego buta i upadek na szklany stolik, na szczęście się nie stłukł, ale za to huk obudził Humiego, który smacznie spał na dworze pod oknem.
-Dobra, teraz ja kręcę.- znów wypadło na mnie.
-Natalia teraz pocałuje Marco- powiedział śpiewająco.
-To ja zdejmuję drugiego bucika- odśpiewałam tak samo jak Łukasz.
Grało mi się bardzo dobrze, do tej pory, gdy znów butelka wskazywała mnie. Tym razem kręciła Inga.
-Teraz nie masz wyjścia. Chyba wiesz, co masz robić.
-Proszę Cię, nie rób mi tego- odpowiedziałam błagająco.
-Chyba, że zdejmiesz sukienkę.-Zwrócił się do mnie Marco przygryzając wargę i przemierzając mnie wzrokiem z góry na dół, niczym rentgen.

-Ok.-Powiedziałam krótko zdejmując wymienioną wcześniej część mojej garderoby.
-Uuuuuuuu- męskie grono odezwało  się niemal równocześnie.
-Proszę bardzo, możesz wziąć na pamiątkę.- z impetem rzuciłam w blondyną moją sukienką.
-O… Dziękuję za tak wspaniały prezent, ale od wyzwania i tak się nie wymigasz.
Nie dostał ode mnie odpowiedzi, zawitał u mnie jedynie lekki grymas na twarzy. Pech chciał, żeby znów wypadło na mnie.
-To zrzucaj z siebie resztę.-zaśmiał się Erik.
-Milcz zboczuchu.
-I kto tu jest geniuszem?- zaśmiał się blondyn obejmując moją talię.
-Boże dopomóż… Co ja robię?- powiedziałam do siebie, po czym delikatnie musnęłam wargi Marco. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Za chwilę oboje zatraciliśmy się w pocałunku. Zapomniałam o całym zgrzycie z nim. Było mi tak dobrze. Nie chciałam tego kończyć. Jednak w porę się opamiętałam i musiałam pomóc sobie aż nogą, żeby oderwać się od Reusa. Wyglądało to nieco komicznie, ale jakoś musiałam sobie radzić.

 Nie spoglądając na niego wyciągnęłam z torby zapasowe ubrania. Wzięłam je z myślą o wodzie.Przecież nie chodziłabym w mokrych ciuchach a kto wie, może zachciałoby mi się kąpać w basenie. Przydały mi się, ale w innym celu. W samej  bieliźnie bym do domu nie wracała, bo przecież swoją sukienkę ofiarowałam Marco.
-Gdzie jest łazienka?- zapytałam się Mario.
-Te drzwi, a co tam?
-Jak co tam , usta muszę przepłukać. Maciek ogarnij się, koniec imprezy.
-Ja chcę do wesołego miasteczka! Na karuzele !- powiedział niczym pięcioletnie dziecko.
-Macie go natychmiast doprowadzić do pionu, bo nie ręczę za siebie.
Gdy wróciłam z toalety stał tak prosto, jakby połknął co najmniej kij od baseball’a.
-Idziemy braciszku, dzięki za zabawę.
-Nie dostałam już odpowiedzi, ponieważ wszyscy byli tak wstawieni, że nie wiedzieli co się dzieje wokół nich. Jak to mówią: party hard.
*Następnego dnia*
Obudziłam się w dobrym stanie, lecz gorzej mój brat. Ten leżał w łóżku i nie mógł się ruszyć.
-Powiedz Klopp’owi, że nie dam rady przyjść na trening.- ledwie słyszalnie wydusił z siebie trzymając się za głowę.
-A jak się zapyta dlaczego ?
-Nie wiem, wymyśl coś.
-Wstyd mi za ciebie.- powiedziałam wręczając mu szklankę wody z lekarstwem w dłoni.
-O co ci chodzi?- powiedział po zażyciu leku.
- O co mi chodzi? Upiłeś się jak świnia. Tłumaczyłam ci, prosiłam, a ty dossałeś się do butli i pieprzyłeś trzy po trzy.- powiedziałam z uniesionym głosem.
-Nie wiem, o co ci biega. Wesoło było, wszyscy się śmiali.
-Ta, szczególnie jak spadłeś z krzesła.- odparłam z powagą. –Wiesz co ? Zdychaj tu. Ja wychodzę.- dokończyłam.
-A idż do diabła.
Zdenerwowana wyszłam z pokoju brata i mocno trzasnęłam drzwiami.
-Dobrze się czujesz? Chcesz żeby nas stąd wyrzucili ?!!-bulwersował się brat za drzwiami.
 -No chcę, może nareszcie się ruszysz  i poszukasz jakiegoś domu dla nas !-odpowiedziałam z zażenowaniem.
-Ale nie musisz od razu demolować hotelu!!!
-A wal się!!!-wykrzyczałam ze złością.
 Po 'starciu' z bratem poszłam szybko do swojego pokoju. Byłam na niego cholernie wściekła po tej imprezie za to, że przez niego musiałam się obnażać publicznie, a najgorsze było to, że przez tego idiotę musiałam przelizać się z tym chamem Marco bleeeeee o matko to było okropne fujj. Nie, to było cudowne, nigdy jeszcze nie czułam się tak dobrze. Jejku ale on wspaniale całuje, jest taki delikatny i słodki. Achh i te jego cudne oczka. Że co ?!!! Natalia! Opanuj się nie myśl o tym chamie przecież on nie jest chłopakiem dla ciebie!!! Moment pocałunku z Reusem wypełniał moje myśli, nie mogłam o tym zapomnieć. Chyba się nie zakochałam? Hmm... No jasne, że nie. Przecież ja nie umiem kochać, nikogo nigdy nie kochałam i nie będę. Życie mnie tego nauczyło. Jakie życie? Nauczył mnie tego ojciec! Przecież on nigdy nas nie kochał... On tylko kochał swój alkohol, nic więcej.! On tylko potrafił nas krzywdzić i ranić... Łzy popłynęły z moich oczu. Usiadłam na łóżku i zaczęłam płakać. Mój brat widocznie mnie usłyszał, bo wyszedł ze swojego pokoju i przyszedł do mnie. Usiadł obok mnie i mocno mnie przytulił.
 -Natala? Co się dzieje? Czemu płaczesz? Mam nadzieje, że nie płaczesz przeze mnie. Nie chciałem cię urazić.-zapytał, cały czas trzymając mnie w ramionach.
Odchyliłam głowę i popatrzyłam mu prosto w oczy. Było mi trudno opowiadać o przeszłości, ponieważ to tak bardzo bolało...
-Wiesz? Tak sobie usiadłam i przypomniał mi się ojciec... Wszystko wróciło.- powiedziałam z łzami w oczach.
 Brat jeszcze mocniej mnie do siebie przytulił i powiedział: -Nie bój się to co było już nigdy nie wróci. Nie płacz. Jestem przy tobie i zawsze będę. Tylko proszę cię nie płacz bo mi ciebie szkoda. Nienawidzę jak takie śliczne dziewczyny płaczą.
-Oj widzę, że ci się na wyznania zebrało. Dziękuję braciszku. Kocham cię. Już mi lepiej- odpowiedziałam ocierając rękawem łzy i delikatnie się uśmiechając.
-O i o to chodzi. Taki uśmiech masz mieć na twarzy cały czas.-brat uśmiechnął się do mnie i wstał z łóżka.
-Dziękuję braciszku, że jesteś. Wiesz co? Pójdę ci na rękę i powiem Klopp’owi że nie będzie cię dziś na treningu.
 -No jak chcesz to potrafisz siostrzyczko. Grzeczna dziewczynka.
-I tak cię nie lubię. A teraz wyjazd mi stąd bo śmierdzisz. Idź się umyj.- zaczęłam nabijać się z brata. Maciek z zadowoleniem na twarzy schylił głowę i powąchał swoją koszulkę pod pachami, i od razu uśmiech z jego twarzy przerodził się w skwaszoną minę.
-Upsss wyjątkowo, ale to wyjątkowo przyznam ci rację. Śmierdzi ode mnie jak bym się pół roku nie mył. Pójdę się umyć. -roześmiał się i poszedł do łazienki pod prysznic.
Zegar wskazywał 17:30, więc szybko się przebrałam i wyszłam z hotelu. Szłam w kierunku stadionu, gdy nagle zza ławki w parku wprost pod moje nogi wyskoczył Reus. Skrzywiłam się i powiedziałam:
 -O nie jeszcze ciebie mi tu brakowało.
-Ja też się bardzo cieszę że cię spotkałem.-odpowiedział z cwaniackim uśmieszkiem na twarzy.
 -No faktycznie tak się cieszę, że zaraz nie wytrzymam tej euforii i ci przyłożę.-powiedziałam ze zdenerwowaniem, przypominając moment w którym mnie zwyzywał jak oblał mnie wodą.
 –Oj niedobra dziewczynka, niedobra.-odpowiedział przymrużając jedno oko.
 -Gdybym była dobra to byś mnie zjadł a tak to chociaż jeszcze sobie pożyję na tym pięknym świecie.
 - Ej ale tylko mnie nie bij!! Bo ja nie chcę żeby mnie w szpitalu potem składali.-zaczął się śmiać.
-Nie kompromituj się. Ja się śpieszę, nie mam czasu tu z tobą się użerać.-powiedziałam odchodząc od Reusa. Ten dorównał mojego kroku i objął mnie ręką w talii. Zabierając jego rękę i oddalając się od niego, powiedziałam:
-Zabieraj te łapska! Trzymaj się ode mnie w odległości pięciu metrów i ani kroku bliżej!!-wykrzyczałam.
-Oj dobrze, dobrze księżniczko już oddalam się.-powiedział z uśmiechem oddalając się pół kroku ode mnie.
-Jak dla ciebie to pani Natalio, a nie księżniczko. A i mam ci pokazać ile to jest 5 metrów bo widzę, że na matematyce to chyba spałeś.-odpowiedziałam idąc cały czas w przed siebie w kierunku stadionu.
-Nie spinaj się tak mała. Złość piękności szkodzi. Widzę, że idziesz na stadion. No to dotrzymam ci towarzystwa bo ja właśnie też idę na trening.
-No niestety będę musiała zmęczyć jakoś twoje towarzystwo. Ale ja się dziwię, że ty w ogóle wyszedłeś z domu po tym jak się wczoraj schlałeś  że aż Mario musiał cię z domu do samochodu na rękach odnosić i zawieźć cię do domu.
 -A widzisz skarbie lata praktyki i łeb do alkoholu robią swoje.- powiedział śmiejąc się.
Nie odezwałam się już ani słowem aż do końca drogi zresztą Marco też nie. Co chwilę zerkał na mnie, czułam to. Weszliśmy na stadion. Ja zaczęłam iść w kierunku murawy, a Marco w kierunku szatni. Odwrócił się do mnie i powiedział:
 -Miło się z tobą gadało piękna. Jeszcze się spotkamy. Do zobaczenia.
Ja tylko odwróciłam głowę i spojrzałam na niego cały czas idąc w kierunku murawy.
 *Marco*
 Kurde niezła laska z tej Natalii. Ale nie dość, że śliczna to jeszcze zabawna i taka słodka i bezbronna kiedy się ze mną kłóci. I na dodatek świetnie całuje. Zainteresowała mnie. Muszę się z nią koniecznie spotkać jeszcze raz.
*Natalia*
 Klopp siedział na ławce rezerwowych. Podeszłam do niego i starałam się usprawiedliwić nieobecność brata na treningu.
-Dzień dobry.
 -No witam. A gdzie Maciek.
 -No właśnie ja w tej sprawie. Otóż Maciek się rozchorował ma gorączkę źle się czuje i nie da rady dziś trenować.
-A ta choroba to nie jest przypadkiem kacyk po jakiejś imprezce? -powiedział Klopp z uśmiechem na twarzy.
-Nie nie skądże on naprawdę jest chory.-powiedziałam ze zmieszaniem.
 -No niech mu tam będzie. Niech sobie chłopina odpocznie. Ale jak tylko wróci to dopierdzielę mu takie ćwiczenia że mu się tej choroby odechce.-zaśmiał się.
 -Dobrze przekaże mu na pewno się ucieszy.-Również się roześmiałam i ruszyłam w kierunku trybun.
Ujrzałam siedzącą i machającą w moim kierunku Anię. Uśmiechnęłam się i podeszłam do niej.
 -Hej Natalka.-z uśmiechem powitała mnie Ania.
-Hej Ann.-odpowiedziałam również z serdecznym uśmiechem.
-Czemu tak szybko zniknęłaś z imprezy u Mario?
-Yy... no bo wiesz...-zmieszałam się.-No dobra powiem ci prawdę. To przez tą butelkę. Wiesz musiałam się całować z tym oblechem Reusem, a ja mam do niego zrazę po tej akcji z wodą no i po prostu wolałam wyjść niż dostawać kolejne jakieś zboczone wyzwania z tym idiotą.-opowiedziałam przyjaciółce o całym zdarzeniu.
-No rozumiem. Ale uważaj na niego bo on może cię naprawdę skrzywdzić. Zresztą opowiadałam ci jak on traktuje dziewczyny.-przypominała Ania.
 -Tak wiem pamiętam jak mnie przed nim ostrzegałaś. Zresztą nie mam 'planów' związanych z nim.
 -I bardzo dobrze. Wiesz co? Jutro z Robertem organizujemy taką małą imprezę. Może wpadniecie z Maćkiem? Będziecie mile widziani.
-A dziękuję w imieniu Maćka i swoim za zaproszenie. Na  pewno wpadniemy, przyda nam się trochę rozrywki.
-Okey. Impreza jest u nas w sobotę o 18:00.
-Okey. Na pewno będziemy.
-Już niedługo wakacje, chłopaki będą mieli przerwę w treningach. Może wybierzemy się gdzieś razem ja, Robert i ty z Maćkiem?- zapytała Ania z niecierpliwością czekając na odpowiedź.
-A wiesz, że to może być świetny pomysł. My z Maćkiem nie mamy żadnych planów, a z drugiej strony już dawno razem we czwórkę nie byliśmy na wakacjach.-powiedziałam przypominając sobie dawne, razem spędzane wakacje.
 -No widzisz, a zawsze gdy razem wyjeżdżaliśmy było naprawdę super.
-odpowiedziała z uśmiechem Ania.
-To w takim razie musimy się gdzieś spotkać na kawę i to wszystko omówić.
-No dobrze to ja dam ci znać gdzie i kiedy.
 -Pewnie. Bedze czekać na info od ciebie. A teraz przepraszam cię bardzo ale ja muszę lecieć do hotelu bo Maciek jest w katastroficznym stanie po tej imprezie.-powiedziałam ze śmiechem.
 -Ty nawet nie pytaj o mojego Roberta. Do szóstej rano mi pieśni biesiadne pod oknem wyśpiewywał.-Ania wpadła w śmiech.
-To musiał być niezły widok. Ale Robert przynajmniej dał radę przyjść na trening o własnych siłach.
-Jak on sobie popije to wstępuje w niego inna dusza on jest wtedy nieobliczalny. Ale na szczęście dał radę przyjść na trening.
 -Ja już lecę do Maćka.-powiedziałam i dałam Ani buziaka w policzek na pożegnanie. –
Do zobaczenia! -krzyknęła gdy się od niej oddaliłam.
Zbliżała się 19:20 gdy wychodziłam ze stadionu. Na szczęście nie było jeszcze bardzo ciemno, w końcu był maj. Weszłam do hotelu, a potem prosto do naszego pokoju. Gdy Weszłam do środka czekał już na mnie mój brat z kolacją. Oczywiście zrobił spaghetti bo nic innego nie potrafił. Ale i to mu dziś zbytnio nie wyszło bo już od samego wejścia czuć było zapach spalenizny.
-Hej. Jakoś cię wytłumaczyłam. A widzę że kolację zrobiłeś. To w ramach podziękowań za wyświadczoną przysługę? -zapytałam przymrużając jedno oko.
-Oj tak dokładnie. Zrobiłem pyszną kolację jakiej jeszcze nie jadłaś, padniesz z wrażenia. No wcinaj.-odpowiedział i zaczął jeść.
Spróbowałam kolacji i powiedziałam ze śmiechem:
-Wiesz Master Chef nie chcę podważać twoich umiejętności ale masz rację tak ohydnej kolacji to ja w życiu nie jadłam. Padnę po zatruciu.
-Dziękuję, dziękuję za te wszystkie komplementy. Od dziś zwracaj się do mnie Master Chef. -powiedział z powagą.
-Chciałbyś mogę się zwracać do ciebie szefie spalenizny. Tego nie da się jeść.-wybuchłam śmiechem.
-Oj tam nie przesadzaj. Może i trochę przypaliłem ale to tylko trochę. Jedz i nie narzekaj dobre jest.-odpowiedział zjadając resztę makaronu z talerza.
-Chcesz mnie otruć? Wiesz co? Ja jednak zrobię sobie kanapkę.-powiedziałam nadal się śmiejąc.
 -Jak chcesz. Po prostu nie potrafisz dostrzec mojego talentu. Ja jestem urodzonym kucharzem.-odpowiedział z poważną miną na twarzy.
 -Ja myślałam, że ty jesteś urodzonym piłkarzem, a nie kucharzem.-powiedziałam jednocześnie robiąc sobie kanapkę.
-Ja po prostu jestem dwa w jednym. A w ogóle to ja wszystko potrafię. I nie dość, że potrafię to jeszcze robię to idealnie.-powiedział z dumą.
 -No to się pośmialiśmy. Naprawdę fajny żart. -uśmiechnęłam się w kierunku brata.
-A idź ty. Z tobą nie da się inteligentnie porozmawiać.-oburzony poszedł do swojego pokoju.
Ja natomiast zrobiłam sobie kanapkę i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie wzięłam książkę do ręki którą niedawno kupiłam i zaczęłam czytać. Po 15 minutach usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Wyciągnęłam go z kieszeni u spodni i zobaczyłam, że to Julka, szybko przeciągnęłam palcem po wyświetlaczu i przyłożyłam telefon do ucha.
-Hej Julcia.
-No hej. Już myślałam, że nie żyjesz albo, że o mnie zapomniałaś bo wcale się ze mną nie kontaktujesz.
-Wiem przepraszam cię strasznie ale jakoś nie miałam czasu. Wiesz musiałam się jakoś oswoić w nowym miejscu.
 -No rozumiem. A w ogóle to powiedz mi jak tam jest?
-Powiem ci, że nie jest tak źle jak to sobie wyobrażałam. Koledzy Maćka z drużyny są naprawdę mili no oprócz takiego jednego typka.
 -No to dobrze, że ci się tam podoba. Oo Natalciu czyżbym o czymś nie wiedziała?
-Z tobą było by o niebo lepiej. O wszystkim dobrze wiesz. A ten typek to taki piłkarz BvB miałam małą spinę z nim.
 -A przystojny chociaż?
-Ty to tylko o jednym. Nawet bardzo przystojny.
 -Uważaj bo się zakochasz!!
-Spokojnie nie zakocham się Julciu. Już niedługo wakacje masz jakieś plany? No tak sobie planowałyśmy z Anią że może byśmy razem z Robertem i Maćkiem gdzieś pojechały. A może ty byś wpadła i razem byśmy gdzieś wyjechali w piątkę?
-Wiesz co przepraszam cię bardzo ale ja nie dam rady, mam kupę nauki. Może innym razem wpadnę.
-No trudno ale mam nadzieję że dotrzymasz słowa i przyjedziesz bo ja bardzo tęsknię.
-Na pewno dotrzymam, obiecuję. Ja też strasznie za tobą tęsknię. Przepraszam muszę kończyć.
-Okey to papa kochana buziaki.
 -Pa Natala buźka.
Rozłączyłam się i wróciłam do lektury. Czytałam do późna. Gdy zegar wskazywał 23:00 postanowiłam pójść pod prysznic i iść spać, ponieważ byłam wykończona po dzisiejszym dniu na uczelni.


Mamy czwóreczkę ;P Początek rozdziału napisałam ja, a resztę moja friend. Piszę to, ponieważ Paula czuje się dyskryminowana i hajs z youtube jej się nie zgadza xd
Ze swojej strony bardzo dziękuję Wam za 6 komentarzy pod ostatnim rozdziałem. Dla Was to nic, ale dla mnie wieelka radość <3
To chyba na tyle z mojej strony.Rozdział pozostawiam do Waszej oceny.
Loffki, kisski i uściski, Justyna :**

CZYTASZ~KOMENTUJESZ~MOTYWUJESZ



6 komentarzy:

  1. No, no, no...
    A jednak. Jednak sie pocalowali. Hmm... Ciekawe czy w rzeczywistosci tez tak jest? Czy Reus tak dobrze caluje? Trzeba to sprawdzic... ;)
    Jak ja kocham klutnie tej dwojki. Maciek i Natalka rozwalaja wszystkich!
    A Marco? Zainteresowany Natalia? No... Niezle!
    Czekam na nn. ;))

    Buziaki... ;**

    OdpowiedzUsuń
  2. No ! :)
    A ja już myślałam, że jednak go nie pocałuje ! A tu proszę... jednak się myliłam.. xd Ja na jej miejscu jak bym 'nie' lubiła Reus'a, to chyba bym tam wszystkich po kolei rozniosła jak bym miała go pocałować.. xd Ale mniejszość z tym !
    Rozdział bardzo mi się podoba ! :) Co do Natalii i Maćka to takie kochające się rodzeństwo ! <3 Jak bym po prostu słyszała siebie i swojego brata.. ;p
    Jestem ciekawa jak Marco chcę poderwać Natalie ? Hm... będzie ciekawie...
    Czekam na nn ! ;)

    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  3. O ja *o*;3 czytam, komentuje i czekam na nexta ;*<33
    Oraz zapraszam do mnie '))
    http://neymarandjennifer-ff.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Swieeeeetny! Chce kolejny!!! <3
    Magda

    OdpowiedzUsuń