czwartek, 21 sierpnia 2014

Rozdział 3 ~No to patrz~

Gdy doszłam do hotelu przebrałam się i postanowiłam pobiegać, przy okazji trochę zwiedzić okolicę. Gdy zbliżała się 18., poszłam do hotelu zacząć szykować się na imprezę.

*Natalia*
-Czemu tak szybko zwiałaś z treningu?- zapytał ze zmieszaniem Maciek.
-Yyy… Noo…. Bo… Bo tak?- nie chciałam zachować się jak pięciolatka i się skarżyć.
-Natka… Coś mi tu nie gra…. Nie myśl sobie, że nie zauważyłem jak byłaś cała mokra, to po 1, a po 2 widzę, że coś kręcisz, a po 3 słyszałem jak na kogoś bluzgałaś, bo tego nie dało się słyszeć.
-Już 17:30 ! Szykuj się, bo się spóźnimy !-powiedziałam nie zwracając uwagi na ,,wypowiedź’’ brata.
-Ty nie odwracaj kota d*pą… Albo gadasz co się stało, albo zakluczuję cię w pokoju i nigdzie nie wyjdziesz.
-No dobra… Bo wpadłam na jakiegoś kolesia i zalałam się wodą.
-Na jakiego kolesia ?!- zapytał ze strachem w oczach, pewnie pomyślał, że wpadłam na kogoś z BVB (I miał rację).
-No kur…czę nie wiem co to za koleś był. Może ochroniarz?
-O ja cię! Jeszcze lepiej ! Teraz to już w ogóle nas na stadion nie wpuszczą.
-No dobra… To nie był ochroniarz. To…. Był Reus.
-O Boże-usiadł. –Musiałaś go tak wyzywać ?!- dodał po chwili ze złością.
-Wyobraź sobie, że musiałam. A tak w ogóle, to on mnie też wyzywał.- powiedziałam najgłośniej jak umiałam.
-Ciszej tam ! Nie jesteście tu sami !- usłyszałam głos dobiegający zza ściany.
-Musimy się wyprowadzić. Nie życzę sobie mieszkać w hotelu, chcę mieszkać w domu.-dokończyłam już ciszej.
-Ale to nie jest koncert życzeń. Ale rzeczywiście, trzeba coś znaleźć. Jutro poszukamy.- odparł równie spokojnie. –Samochód już mamy, teraz czas na dom.- dokończył z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Co?! Jaki samochód?- w odpowiedzi pokazał ręką na okno.-O ja cię! Jaki ładny !Kocham cię braciszku !- rzuciłam mu się na szyję.
-Ja ciebie też. Ale jeszcze bardziej będę cię kochał, gdy przeprosisz Marco
-No ale… No dobra. Przeproszę go – skłamałam, nie miałam zamiaru go przepraszać.
-Widzisz, czasami możemy porozmawiać bez krzyku. A teraz idź się szykuj, bo to pewnie trochę ci zajmie. Ja też się ubieram.
-Ok.- powiedziałam wchodząc do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umalowałam się i ubrałam. Zegarek wskazywał godzinę 17:50, czyli musiałam się śpieszyć. 
- I jak?- wyszłam z łazienki i obróciłam się dookoła własnej osi.
-Ale się wystroiłaś, jak Stróż w Boże Ciało. Podsumowując- do d*py.
- Ty się znasz na modzie, jak małpa na samochodzie.- Powiedziałam poważnie, przeglądając się lusterku.
-Ja się właśnie znam na modzie ! A małpa to jest z ciebie.
-Nie jesteś pierwszą osobą, którą nazwałam małpą.- powiedziałam z uśmiechem przypominając sobie sytuację na stadionie.
Może rzeczywiście  trochę za bardzo na niego nakrzyczałam ? Ta jego minka, gdy nie wiedział, co ma powiedzieć. Taka słodka…. Nie, Natalia. Nie myśl o nim. Czemu o nim myślisz? Chyba ci się nie spodobał? Każdy, tylko nie on. Ania mi naopowiadała, jak traktuje dziewczyny. Nie chcę być jego kolejną „zdobyczą”. Nie wiem jak to się zakochać. Nigdy nikogo nie kochałam. Nie wiem, jak to darzyć takim uczuciem drugą osobę. I do końca życia nie mam zamiaru wiedzieć. Z przemyśleń wyrwał mnie dzwonek telefonu.
-Halo?
-Yyy…Hej Natalia. Z tej strony Mario.
-Co?! Jaki Mario?
-Yyy..No Goetze.
-Skąd masz mój numer?
-Twój brat mi dał.
-Aha. To na imprezę przyjdę sama, bo jego już nie będzie na tym świecie.
-No wiesz, nie tylko ja mam twój numer, ma go cała Borussia, ale tylko ja odważyłem się do ciebie zadzwonić, bo reszta się ciebie boi.
-To ja jestem aż tak zła?
-Z tego co Marco mówił….
-O ku*wa.(powiedziałam po polsku)
-Wiem co to znaczy, Robert tak często mówi.
-Się wkopałam.
-Jest OK., to kiedy będziecie?
-Już niedługo.
-No to czekamy. Papa!
-Yyy..Papa !
-Kto to dzwonił?- zaraz odezwał się brat, który bacznie przysłuchiwał się naszej rozmowie.
-Nie żyjesz. Idziemy na imprezę.
*30 minut później*
Gdy przybyliśmy pod willę Goetze, zabawa trwała w najlepsze. Widać to było po skakającym w samych bokserkach gospodarzu do basenu z Robertem na rękach również w bieliźnie i szpilkach, pewnie Ani. Otworzył nam uśmiechnięty Reus. W imieniu gospodarza zaprosił nas do salonu. Przez cały czas czułam na sobie jego wzrok. Trudno było mi się skupić na tańcu. Plątały mi się nogi, co w moim przypadku jest niedorzeczne, ponieważ przez 10 lat chodziłam na kurs tańca i on był moim żywiołem.
-Odbijany!- zawołał nieźle wstawiony Piszczu.
Powędrowałam w stronę Marco (niestety).
-Dziwi mnie coś w tobie.-powiedział z lekkim grymasem na twarzy.
-Co ty powiesz?- odparłam patrząc się w jego hipnotyzujące, zielone tęczówki.
-Że taka śliczna dziewczyna może mieć tak niewyparzony język.
-Daruj sobie.-powiedziałam już odchodząc.
-Nigdzie nie idziesz- odparł ze śmiechem przyciągając mnie do siebie.
-Żebyś się nie zdziwił.
-Jestem silniejszy od ciebie.-powiedział łapiąc mnie za tyłek
-No to patrz.- walnęłam go w policzek, po tym odchodząc na bezpieczną odległość. Zaraz do tańca porwał mnie Mo i Marco zniknął mi z pola widzenia.
-Misiaczki gramy w butelkę!- krzyknął Mario.
Wszyscy imprezowicze usiedli tworząc koło. Wszyscy oprócz Reusa.
-No to dawaj Rybus, kręć 1.- powiedział gospodarz.
-Oczywiście.- wypadło na mnie.-No to Nati, siostrzyczko moja najukochańsza.
-Te miłosne deklaracje zostaw na później.
-No to… O Marcinho! Z nieba mi spadłeś!- krzyknął do siadającego obok mnie (!?) blondyna.
-Zapnij spodnie.- zwróciłam się do niego odsuwając się.
-Uppss….- powiedział po cichu wykonując wspomnianą  wcześniej przeze mnie czynność.
-No to pocałujcie się .-powiedział brat z mega bananem na twarzy.

Kolejny rozdział przekazuję w Wasze ręce. Przepraszam ,że tak późno, ale brak czasu. No i 3 komentarze mnie nie zadowalają. Obserwatorów trochę jest, wyświetleń też sporo, ale nie widać tego po komentarzach. Moja jedna mała prośba : czytasz= komentujesz. Wtedy wiem, że to co robię ma sens J
Jeszcze jedno małe pytanie: wolałybyście więcej opisów, czy dialogów?
 I czy Natalia zgodzi się pocałować Marco?
Pozderki, Justyna ;**



-