niedziela, 23 listopada 2014

Rozdział 9 ~Chyba tej nocy jestem na ciebie skazana~



Po godzinnym błąkaniu się po parku postanowiłam, że wrócę do domu. Było mi bardzo zimno i bolały mnie nogi. Nigdy nie pozwolę na to, żeby Julka odebrała mi Reus’a .On jest mój i tylko mój. Z daleka słyszalna była głośna muzyka, czyli zabawa trwała już w najlepsze. Miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od uczestników imprezy. A co tam, raz się żyje. W wyśmienitym humorze wróciłam do mieszkania, lecz gdy otworzyłam drzwi sypialni, aby wybrać ciuchy, wyśmienity humor diametralnie zmienił się w niepohamowaną złość………………

*Natalia*
-Co to ma być za burdel ?!- krzyknęłam widząc porozrzucane puste butelki wódki, chipsy na podłodze, wylana colę oraz wszystkie moje ubrania wyrzucone z szafy.
-Nie denerwuj się- zwrócił się do mnie Maciek po czym kontynuował swój sen na szklanym stoliku.
-Trochę zaszaleliśmy, ale to nie jest powód do kłótni. - podszedł do mnie Marco zostawiając zaledwie kilkucentymetrową odległość między nami.
-Odejdź ode mnie ! Nie mogę na Ciebie patrzeć !- mój krzyk obudził Maćka który spadając ze stolika potłukł go, i siebie przy okazji.
-A gdzie reszta ? - zapytałam Reusa. W mieszkaniu był tylko on i Maciek.
-Yyy no wiesz wszyscy już się rozjechali tylko...
-Tylko co ?! Nie mów mi tylko, że ktoś spadł z głośnika i leży w szpitalu bo mnie szlag trafi.
-Haha skąd wiedziałaś ? -zapytał ze śmiechem
-Wkręcasz mnie.
- Nie. Robert wszedł na głośnik bo chciał zatańczyć do Słowianek, i tak jakoś wyszło...
-Nie. Nie. Nie... - powtarzałam by się uspokoić.
-To może ja już pójdę. - odparł nieśmiało kierując się w stronę drzwi.
-Jak myślisz że ja dam teraz z tym wszystkim radę, to jesteś w błędzie. - powiedziałam przekręcając zamek w drzwiach.
-Hmm.. To co robimy ? - zapytał przybliżając się do mnie i lekko obejmując moje biodra.
-Na pewno nie to, co myślisz. Sprzątamy.- wyswobodziłam się z uścisku i podążyłam w stronę mojego pokoju. 
Zrezygnowany Marco powolnym krokiem udał się za mną. Po drodze z szafki wyjął białe wino i dwa lśniące kieliszki. Postawił je na odłamku szkła ze stolika i zabraliśmy się do pracy. Było przy tym dużo śmiechu, szczególnie gdy przenosiliśmy poobijanego Maćka do łóżka, ponieważ kilka razy go upuściliśmy. Myślę o załatwieniu wizyty u dietetyka. Ale to tak na marginesie. Co chwilą popijaliśmy wino. Jedno, drugie, trzecie.. Po chwili i my byliśmy już wstawieni. Gdy dom już był w miarę ogarnięty, Marco chciał już wychodzić, a że nawet odrobina alkoholu na mnie źle działa, na swoje nieszczęście zapomniałam gdzie schowałam klucze.
-Chyba tej nocy jestem na ciebie skazana. -zwróciłam się do Marco z szerokim uśmiechem.
-A ja na ciebie.- odpowiedział tym samym.
-Tylko wiesz, chyba na burzę się zanosi, a ja panicznie boję się burzy. No to ten.. yyy.. mogę spać z tobą ? - dokończył.
-Burza podczas wiosny Hmm.. Ciekawe. Ale możesz ze mną spać, tylko..
-Daje gwarancję nietykalności.- uniósł ręce w geście obronnym.
-No i dyscyplina ma być. To pakuj się, na co czekasz. -odparłam robiąc mu miejsce na wielkim łożu i odsłaniając kawałek śnieżnobiałej pościeli. Bez gadania wskoczył do łóżka i po chwili oboje utonęliśmy w objęciach Morfeusza. Jednak nie na długo…
-Boże, co się stało? - słysząc huk zapytałam z przerażeniem przecierając zaspane oczy.
-Co się stało ? To się stało ! Zepchnęłaś mnie z łóżka, grubasie ! - powiedział masując obolały pośladek od upadku na podłogę.
-Ty, nie rozpędzaj się bo zaraz zostaniesz na tej podłodze.
-Przymknij się i spij, bo trzeba spać, żeby rano wstać. Nie miałam siły mu odpowiedzieć, zmęczona wrażeniami z całego dnia ponownie zapadłam w sen.

*Następnego dnia *
Obudził mnie zapach dymu. Otworzyłam oczy i ujrzałam wielką chmurę dymu tańczącą po całym pokoju. Po dokładnym rozpatrzeniu sprawy zorientowałam się że dym dochodzi z kuchni. Przestraszona wyskoczyłam z łóżka i pospiesznym krokiem podążyłam do kuchni. Moją uwagę zwrócił Maciek z Marco biegający po całej kuchni i energicznie wymachując rękami. Oparłam się o futrynę i czekałam na reakcję chłopaków, gdy mnie zobaczą. Nie przejął mnie ten widok, wręcz przeciwnie, rozśmieszył mnie. Dym unosił się znad patelni. Chłopaki zamiast wyłączyć kuchenkę, biegali po całym domu w celu usunięcia dymu, zresztą na próżno.
-Ekhem - chrząknęłam głośno, żeby w końcu zauważyli moją obecność.
-O Natalcia nas odwiedziła. -powiedział głośno Marco, by Maciek mnie zauważył, ponieważ nie przestawał wymachiwać rękami.
-O kur*a Natalia. -Maciek przestał wykonywać tych specyficznych ruchów i stanął koło Marco w kłębie dymu.
-Dzieci. - skwitowałam wyłączając palnik. -A teraz wypier*alać z kuchni ! I Nie zbliżać się do niej ! – powiedziałam ze złością w głosie. Chłopaki pokornie opuścili wspomniane wcześniej miejsce.
-Żartowałam głąby! Ruszyć te swoje piłkarskie tyłki i pomagać mi zrobić śniadanie- wybuchnełam śmiechem.

- Hehe wiedziałem. -odparł Marco wyjmując tuzin jajek z lodówki. Maciek zajął się krajaniem szczypiorku. Po miło spędzonym i smacznym śniadaniu zagraliśmy mecz w Fife.
-Ejj no ja chcę Borussię ! -sprzeczałam się z Marco.
-Wybacz Miśka, ale tobie zostaje Bayern.
-Niee proszę Cię, mi palce od kierowania tymi głupkami uschną- zawyłam
- Chyba że za buziaczka....
-Nie czekając na dokończenie wypowiedzi Marco cmoknęłam go w policzek po czym szczerze się uśmiechnął.
 Oddawaj. -powiedziałam wyrywając mu z rąk pada.
Może nie uwierzycie, ale wygrałam ! Co prawda Marco dawał mi fory, ale to się nie liczy. Jestem lepsza. Po zagranym meczu całą trójką pojechaliśmy na trening. Chłopaki bardzo chcieli, żebym z nimi pojechała, ponieważ Klopp ma do mnie sprawę. Czyżbym o czymś nie wiedziała ?


Kolejny rozdział maszeruje w Wasze ręce.Zapraszamy do nowo powstałych zakładek: SPAM oraz Pytania do autorki - gdzie podany jest e-mail na który możecie kierować wszystkie nurtujące Was pytania dotyczące bloga. Zapraszamy do wyrażania swoich opinii w komentarzach :)

~Paulina i Justyna~



środa, 5 listopada 2014

Rozdział 8 ~Banda przygłupów~




W duchu modliłam się, abyśmy po drodze nie wpadły na Reus’a. Lecz moje gorliwe modlitwy nie przyniosły jakiegokolwiek rezultatu. Już z daleka ujrzałam Blondi wysiadającą ze swojego sportowego auta………

*Natalia*
-Witam… Mogę poznać twoje imię ? Pewnie jest takie śliczne jak ty.- zwrócił się do Julii, gdy doszłyśmy. Na mnie w ogóle nie zwrócił uwagi, co mnie zasmuciło sama nie wiem czemu.
-Witam przystojniaka. Jestem Julia, a ty zapewne Marco. Natalia dużo mi o tobie opowiadała- odparła zerkając na mnie.

-Co ty gadasz? Mam ważniejsze tematy od niego.- powiedziałam zgryźliwie sprzedając jej przy okazji łokcia w bok.
-Nono, nie spodziewałbym się tego.- zaśmiał się blondyn cały czas patrząc się na moją przyjaciółkę. Patrzył na nią tak, jak na swoją kolejną „ofiarę”.
-Hmm… Daleko mieszkasz?
-Mieszkam naprzeciwko twojej chyba koleżanki.
-To jest moja przyjaciółka. Chodź Jula, my już idziemy. – odpowiedziałam z ironią.
-Poczekaj, gdzie ci się śpieszy? Marcooo, a dałbyś mi swój numer ?- zwróciła się do Reus’a przygryzając wargę. Nawet ja nie miałam jego numeru. Zaczęłam robić się zazdrosna.
-Dla ciebie zawsze i wszędzie- odparł podając numer. -To pa.- pocałował ją w policzek i odszedł.
Mnie nie pocałował. Nawet się ze mną nie pożegnał. Nie powiedział tego głupiego „hej”. Byłam bardzo wściekła i jednocześnie zazdrosna. Ja zazdrosna o swoją przyjaciółkę ? Postanowiłam, że zignoruję ten wybryk Marco. Ma z tego satysfakcję, że jestem o niego zazdrosna. Robi to specjalnie. Julka cały czas nawijała o nim. Zaczęla działać mi na nerwy. Mam nadzieję, że to przejściowe. Według mnie to jest chore. Zawsze przyjaźń rozpada się przez chłopaka. Mam nadzieję, że miedzy mną, a Julką do tego nie dojdzie. Gdy mieszkałyśmy w Łowiczu wszystko było w normie. Julka inaczej się zachowywała. Mój wyjazd trochę zmienił między nami. Z przemyśleń wyrwał mnie dźwięk telefonu. Kilka razy przesunęłam palcem po ekranie, aby odczytać wiadomość.

Od :Maciek
Treść: Zorganizowałem u nas imprezę na 20;00. Ogarnij trochę mieszkanie.

Kochany braciszek. Fajnie, że mówi mi o tym godzinę przed rozpoczęciem. No nie, znowu impreza. Mam już tego dość. Ucieszą się moją nieobecnością. Wieczór spędzę gdzie indziej. Julka niech się nacieszy Reus’em. Nie będę im przeszkadzać. Nikomu nie będę przeszkadzać….
-Julka? Hej ! Mówię do ciebie !- podeszłam do niej i machnęłam ręką przed oczami. Dopiero wtedy oderwała się od ekranu telefonu.
-Co tam ?
-Maciek organizuje imprezę. Nie wiem jak ty, ale ja nie będę w niej uczestniczyła.
-A będzie na niej Marco?
-Raczej tak.- głośno wypuściłam powietrze z ust.
-To ja zostaję.- odpowiedziała stanowczo.
-Rób co chcesz, tylko uważaj na Reus’a.- nie czekając na odpowiedź już wychodziłam, gdy pojawił się Maciek.
-Siostra, a gdzie ty się wybierasz?
-W d*pę na raki łapać ślimaki.- odparłam unikając jego wzroku. Sprytnie wyminęłam go w drzwiach i kierowałam się tam gdzie oczy poniosą.

*Maciek *
-Ale… Julka? Ja dobrze widzę? – zapytałem poprawiając grzywkę.
-Tsa… To ja. Wprowadziłam się do was dopóki nie znajdę mieszkania.- odparła wkuwając swój wzrok w telewizor.
Jeszcze jej tu brakowało. Nie trawię tej laski. Bardzo mnie denerwuje. Ale trudno, jakoś wytrzymam. Zdziwiło mnie zachowanie Natalii. Czemu zostawiła Julkę? Czyżby się pokłóciły ? Nie wiem. Ale się dowiem. Nie pozwolę na to, żeby Julka wszystko popsuła. Postanowiłem o tym nie myśleć i skupić się na przyszłej imprezie.

*3 godziny później*
*Narracja trzecio osobowa*
-Rybus, polej! –Krzyknąl Lewy ledwo trzymający się na nogach.
-Ty już nie pijesz. Ja nie chcę, żebyś znowu wylądował w żywopłocie.- odparła ze śmiechem Ania.
-To nie był żywopłot ! To był koń i nie zmieniaj ciągu i prawidłowości wydarzeń ! – powiedziała oburzona klubowa dziewiątka.
-Wiecie co, jakby ktoś to wszystko nagrał i wysłał do zakładu psychiatrycznego to przyjęliby was bez kolejki- skwitowała Agata.
-Banda przygłupów .Idę stąd.- Marco wstał ze swojego miejsca i skierował swoje kroki na 1 piętro.
-A temu co?
-Może okresu dostał.- odpowiedział Mats. W standardzie całe towarzystwo wpadło w niepohamowany śmiech.
-Ale tak po prawdzie, to pewnie jest zły, że nie ma Natalii.- odparł Durm ze zmrużonymi oczami.

*Natalia*
Po godzinnym błąkaniu się po parku postanowiłam, że wrócę do domu. Było mi bardzo zimno i bolały mnie nogi. Nigdy nie pozwolę na to, żeby Julka odebrała mi Reus’a .On jest mój i tylko mój. Z daleka słyszalna była głośna muzyka, czyli zabawa trwała już w najlepsze. Miałam kilkanaście nieodebranych połączeń od uczestników imprezy. A co tam, raz się żyje. W wyśmienitym humorze wróciłam do mieszkania, lecz gdy otworzyłam drzwi sypialni, aby wybrać ciuchy, wyśmienity humor diametralnie zmienił się w niepohamowaną złość………………


W wstępie chciałabym przeprosić osobę, którą poinformowałam, iż rozdział pojawi się w tamtym tygodniu. Nie dodałam go, ponieważ zepsuł mi się komputer i byłam bardzo zajęta problemami moich przyjaciółek. Jeszcze raz bardzo przepraszam i obiecuję, że ta sytuacja się nigdy nie powtórzy. Rozdział pozostawiam do Waszej oceny. Mam nadzieję, że się Wam spodoba ;**

~Justyna~


Kolejny rozdział : 8 komentarzy. Wierzymy w Was, dacie radę <3

~Paulina i Justyna~