Rozłączyłam się i wróciłam do lektury. Czytałam do późna. Gdy zegar wskazywał 23:00 postanowiłam pójść pod prysznic i iść spać, ponieważ byłam wykończona po dzisiejszym dniu na uczelni.
*Natalia*
Obudziły mnie promienie słońca wpadające do mojego pokoju. Spojrzałam na zegarek: 8:02, co oznaczało spóźnienie na uczelnię. Przewróciłam się na drugi bok. Postanowiłam odpuścić sobie dzisiejsze lekcje. Jednak długo nie pospałam, ponieważ poczułam coś mokrego na mojej twarzy. Otarłam twarz pościelą, uniosłam wzrok do góry i ujrzałam stojącego nade mną brata z zaciszem na twarzy i butelką wody w ręku.
-Wypad mi z tym .- jego reakcja nie była taka, jakiej się spodziewałam.
-Guten Morgen !- ukazał rząd śnieżnobiałych zębów.
-Z kim ja żyję.- skwitowałam i powolu zwlekłam się z łóżka podążając do toalety.
W głowie miałam niecny plan. Wlałam lodowatej wody do miski. Postanowiłam urządzić braciszkowi słynnego splash’a. Zrzuciłam z umywalki porcelanową mydelniczkę, która z hukiem upadła na marmurową podłogę. Wzięłam miskę i szybko ustawiłam się koło drzwi.
-Ałł!! Maciek pomóż !! Jak boli…- jęknęłam.
-Co się stało?! Już idę.- powiedział z przejęciem brat otwierając drzwi. Zaraz zawartość miski wylądowała na jego ciele.
-Co to ma być?!
-Jak to co, splash braciszku- powiedziałam z uśmiechem trzepocząc rzęsami.
-Zamilcz.-odpowiedział wycierając się ręcznikiem.
-Proszę bardzo.- wyszłam odruchowo trzaskając drzwiami. Ubrałam się i postanowiłam zrobić śniadanie na zgodę składające się z omletu z owocami.
-Zawsze wiesz, jak mnie zaskoczyć.- powiedział ze smakiem patrząc na śniadanie.
Zjedliśmy rozmawiając i śmiejąc się. Przy okazji dowiedziałam się o dzisiejszym treningu. Z chęcią się zgodziłam, bo wiedziałam, że spotkam tam Reus’a. Jak to?! Ja chcę widzieć tego chama? Tak, chcę go widzieć, nie wiem, dlaczego, ale chcę. Coś mnie ciągnie do tego człowieka, ale nie wiem co. Maciek dziwnie się na mnie patrzył, po chwili nie wytrzymał i zapytał:
-Co ty tak się szczerzysz do tego talerza?
-A nie, nic. Tak sobie myślę.
-Ty myślisz? Przecież ty nie masz mózgu.
-Goń się.- powiedziałam z lekką złością w głosie, znałam się na żartach, ale Maciek doprowadzał mnie do szału.
-Oj dobra, nie denerwuj się już. Aa…słyszałem, że mamy jakieś plany na wakacje.
-NO bo tak sobie pomyślałam z Anią, że wybierzemy się gdzieś w piątkę.
-Jak w piątkę? My się już z chłopakami umówiliśmy, że ty z Anią i resztą Wags gdzieś jedziecie, a my ostry melanżyk…-zawył.
-Co?! Ale mieliśmy jechać w piątkę.- odparłam zmieszana.
-Zmiana planów. Szykuj się mała,jedziemy. Po treningu jedziemy w sprawie mieszkania.
-Nigdzie nie jadę z tobą!-krzyknęłam.
-Jedziesz.-odparł, wziął mnie na ręce podążając w kierunku samochodu. Postanowiłam się nie sprzeciwiać.
*10 minut później przed Signal Iduna Park*
Gdy Maciek parkował samochód od razu zwróciłam uwagę na Reus’a z cwaniackim uśmieszkiem machającego w moją stronę.
-Co ten palant ode mnie chce.- skwitowałam wysiadając z samochodu i podążając w stronę stadionu.
-Kochanie. -podbiegł do mnie.-dzisiaj będzie rwanie.- dokończył zdyszany.
-Spieprzaj.- powiedziałam zwykłym tonem głosu.
-Uuuu… Ktoś tu wstał lewą nogą.- charakterystyczny uśmiech w ogóle nie znikał mu z twarzy.
-Jak ktoś oblał mnie lodowatą wodą, to nie zwracałam uwagi, którą nogą wstaję.
-Aaa…. Jednak wykonał.- powiedział ledwo powstrzymując się od śmiechu.
-O czym ty mówisz?- odparłam z zaskoczeniem.
-O niczym słonko.- odpowiedział namiętnie mnie całując.
-Co to ma być ?!- zfurstrowana oddałam mu cios w policzek.
-Uuuu.. Wykonał.- oglądający z daleka Dortmundczycy zawyli niemal równocześnie. W odpowiedzi dostali ode mnie jedynie wrogie spojrzenie. Odeszłam szybko od Reus’a podążając w kierunku Ani czekającej na mnie przy swoim Porsche.
-Co ty taka zła?- zapytała z niedowierzaniem (pomimo trudności, które mnie spotykały zawsze miałam dobry humor)
-A może jakieś „hej”? –odparłam z ironią.
-Yyy.. Hej- ze zmieszaniem pocałowała mnie w policzek. –To idziemy?- dokończyła pokazując ręką na stadion.
-Nie chcę tam iść . Jedźmy do jakiejś kawiarni, bo mnie zaraz szlag trafi.
-Jasne, obgadamy te wakacje.- odparła wsiadając do samochodu. Uczyniłam to samo.
*Marco*
No to Natalka się zdenerwowała. Pewnie nic nie pamiętała z przedwczorajszej imprezy, skoro nie wiedziała o co chodzi z tym wyzwaniem. Oj.. Jaka ona słodka, jak jest zła. Muszę ją zdobyć. Wiem, że muszę się postarać, ale jakoś muszę. Fajna z niej laska, w stylu „na jedną noc”. Trzeba ją jakoś uwieźć, ale to nie będzie trudne. Każda nie może mi się oprzeć. Gdy trenowałem, cały czas wypełniała moje myśli. Czyżby była dla mnie czymś więcej, jak kolejną naiwną laską na jedną noc? Nie, to niemożliwe.
*Natalia*
*10 minut później*
Szybko zapomniałam o całym zajściu przed stadionem. Ania to skarb. Pomaga mi zapomnieć o wszystkim. Odpięłam pasy, wysiadłam z samochodu i moim oczom ukazała się piękna kawiarnia.
-Fajna, nie? Zawsze tu przychodzę z Robertem.
-Genialna. Ciekawe, jak wygląda w środku.
-No to chodź. A może później wybierzemy się na jakieś zakupy?
-Dzisiaj nie mogę, mamy z Maćkiem poszukać mieszkania.
-Szkoda. Pojedziemy innym razem.
Usiedliśmy niedaleko baru, przy którym siedziała jakaś dziewczyna z chłopakiem, pewnie byli parą.
-Podać coś paniom?- moim oczom ukazała się kelnerka, wyglądała na miłą osobę.
-Poproszę kawę mrożoną.- odpowiedziałam z uśmiechem.
-Dla mnie to samo. I jeszcze dwa desery z bitą śmietaną.
Gdy kelnerka odeszła, zapytałam:
-Ty i deser z bitą śmietaną? Coś mi tu nie pasuje.- zapytałam z niedowierzaniem.
-Pieprzyć to. Tobie się przyda trochę kalorii. Wyglądasz, jakbyś była niedożywiana.
-Maciek mnie żywi spalonym spaghetti.- odparłam z pokorą, na co Ania wybuchnęla niepohamowanym śmiechem. Gdy się uspokoiła, zaczęla drążyć temat wakacji.
-Bo wiesz, ja tak sobie myślałam, że po co nam chłopaki, co tylko będą cały czas pieprzyć o laskach, jakie wyrwali.
-No w sumie tak, będą nam tylko przeszkadzać.-odpowiedziałam spoglądając na parę, która się dziwnie zachowywała.
-Nie zwracaj na nich uwagi, to paparazzi, chcą zrobić z byle czego sensację. Przyzwyczajaj się. No to jaki skład?
-Ty , ja, Inga, Cathy, Riri, Ewa i Agata.
-A Julia?
-Ona nie może, mówiła, że ma kupę nauki.- powiedziałam zasmucona.
-Jak to, przecież mówiła, że… A no szkoda.
-Co ci mówiła?
Pewnie bym z niej to wydusiła, ale mój telefon dawał znać, że ktoś próbuje się ze mna skontaktować.
-Do tej rozmowy jeszcze wrócimy- pogroziłam jej palcem.
-Halo?
-Gdzie jesteś?
-A kto mówi?
-Król Maciuś I
-Boże…. Jestem w kawiarni
-Czekam na ciebie koło stadionu.
-A może ja nie mam ochoty tam iść
-Reus na ciebie już czeka
-Pier**lisz?
-Nie pie*dol, bo rodzinę powiększysz, będą małe Reusiaczki
-Spieprzaj
Przerwałam połączenie, lecz Maciek nie dawał za wygraną.
-Jeszcze jedno słowo o Reus’ie, to wszystkie zęby stracisz.
-Dobra, już poważny jestem. Chcę widzieć cię za 10 minut pod stadionem.
-A ja bym chciała słonia na złotym łańcuszku.
-Chodzi o mieszkanie. –po tym w mojej słuchawce rozbrzmiał się głos przerwanego połączenia.
-Kurczę, Ania muszę już iść.- powiedziałam wstając z fotela w kształcie filiżanki.
-Maciek dzwonił?
-Nom. Chce mnie widzieć pod stadionem za 10 minut.
-Ja i tak po Roberta jadę, to choć ze mną.- obdarzyła mnie serdecznym uśmiechem.
-Dzięki, jesteś wielka.- również się uśmiechnęłam.
*30 minut później*
Gdy Ania wysadziła mnie pod Iduną, zaraz wylądowałam w samochodzie Maćka. Odebraliśmy bagaże spod hotelu i zaczęliśmy zmierzać… sama nie wiem gdzie. Po pół godzinie wjechaliśmy w całkiem fajne osiedle. Byłam zdziwiona. Czemu? Moim oczom ukazały się bloki, a nie domy. Zaparkowaliśmy pod jednym z nich. Muszę powiedzieć, że to było naprawdę fajne osiedle. Zadbane, ładne, a bloki wydawały się być naprawdę luksusowe. Wypakowaliśmy bagaże i zaczęliśmy zmierzać ku drzwi, lecz moją uwagę zwróciło coś innego. Pod naszą klatką zaparkowany był czarny Aston Martin, identyczny, jaki ma Reus. Ale wszystkie samochody stojące w pobliżu bloku były sportowe i drogie(znałam się na motoryzacji), więc nie przejęłam się tym widokiem. Po chwili nie wytrzymałam i zapytałam Maćka:
-A co z sąsiadami?
-Sąsiedzie z góry, starsze państwo, przemili ludzie.
-A z dołu?- drążyłam temat.
- Nie wiem, skąd mam wiedzieć?- zapytał ze złością otwierając drzwi.
-Dobra, nie wyrywaj się tak.- trochę nie zrozumiałam jego reakcji.
Gdy Maciek otworzył drzwi, nie wierzyłam własnym oczom. Maciek ma świetny gust, mieszkanie było przepiękne.
-I jak, podoba się ?- zapytał z uśmiechem Maciek.
-Mieszkanie moich marzeń.- podeszłam do niego i przytuliłam, jak najmocniej umiałam.
-Wiedziałem ci się spodoba. Zapoznaj się ze wszystkim, a ja idę się odświeżyć.
Gdy Maciek poszedł do łazienki od razu rozległo się głośne pukanie do drzwi. Z pośpiechem je otworzyłam, a moim oczom ukazała się bardzo znajoma sylwetka….
-Witam sąsiadeczkę !- powiedział z uśmiechem Reus trzymając w ręku talerzyk z szarlotką, na sobie miał różowy fartuszek.-Dopiero upiekłem ciasto, może masz ochotę?
-Mam ochotę, ale walnąć ci serdecznie w twarz. Tak na powitanie.-nie wiem czemu, ale do oczu zaczęły napływać mi łzy.
-Spokojnie, oddychaj. Ciasto kładę na stole. Jak ci zasmakuje, jestem naprzeciwko.-odparł z szyderczym uśmiechem kładąc talerzyk na stoliku odchodząc.
-Nie, nie, nie !- zaczęłam się drzeć jak opętana. –Maciek! Co to ma być !? Czemu mi to robisz?! Czemu mi nie powiedziałeś?!- zaczęłam zasypywać go pytaniami.
-Uspokój się.- złapał mnie za barki patrząc mi się prosto w oczy.
-Mam tego dość….. Ja nie chcę tu mieszkać.- powiedziałam już trochę opanowana.
-Natalia, ja nie wiem co się z tobą dzieje ? Czemu ty go tak nienawidzisz? Zobacz, ciasto nam przyniósł. Mmm…. Jakie dobre.- powiedział kosztując szarlotki gospodyni Marco, lecz zauważyłam, że nie mógł go przełknąć, mało tego po chwili zaczął kaszleć, co mnie bardzo rozśmieszyło. Przed chwilą płakałam, teraz się śmieję. Kobieta zmienną jest.
-Ta, pyszne.- powiedziałam z ironią.
-Chyba pomylił cukier z solą. Ale widzisz, jak się stara. Już na wstępie częstuje nas ciastem, a co będzie potem?
-Weź nie pieprz już. Nie mam ochoty tego słuchać.
-Chyba o czymś zapomniałaś.- zapytał pokazując na zegarek.
-No co, 18. No co. Aaaa!! Impreza!
-No właśnie, więc się szykuj, bo Reus nie będzie na nas czekał.- powiedział odwracając głowę, żebym nie widziała, że się śmieje.
-Jak to? My z Reusem? Niee ja nie zdzierżę.- jęknęłam.
-Zdzierżysz, chyba, że chcesz iść na pieszo.
-A nie możemy jechać swoim autem?- podniosłam do góry brwi.
-Ale nie będziesz piła. Ja się nie poświęcę- powiedział szperając w walizce.
-Jasne, nie mam zamiaru.- odparłam wchodząc do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, umyłam i uczesałam włosy w koka, umalowałam się i ubrałam. Do całej stylizacji pasowały kremowe szpilki.
Gdy wyszłam z łazienki na kanapie siedział wystrojony Reus z Maćkiem.
-Boże…. Nie wytrzymam.- powiedziałam do siebie prawie niesłyszalnie przewracając teatralnie oczami.
Do głowy przyszedł mi szatański plan. Postanowiłam ignorować Marco. Traktować go tak, jakby w ogóle go nie było.
-Dobra, jedziemy.- odparłam biorąc kluczyki do auta z dębowego stolika.
-Mraśnie wyglądasz, kocie.- powiedział Reus przygryzając wargę. Tak jak postanowiłam, nie odzywałam się do niego. Podobnie, jak jechaliśmy na imprezę. Był zakłopotany. Nie wiedział, o co chodzi. Ledwo powstrzymywałam się od śmiechu.
*25 minut później*
Jak zawsze spóźnieni. Zabawa trwała w najlepsze. W progu przywitał nas ledwo trzymający się na nogach Robert w bokserkach.
-Jadę po gorzałę!- zwrócił się do mnie po czym upadając na dywan.
-Jezu, Ania zobacz, czy mu się nic nie stało.- powiedziałam ze strachem w oczach patrząc na Anię i spoglądając na leżącego Roberta.
-Spokojnie, nic mu nie będzie.-odpowiedziała lekko podchmielona Ania.
-Zapraszam do tańca!- nim się zorientowałam znalazłam się na parkiecie z Marco. Muszę przyznać, że świetnie tańczy. Nie chciałam robi przedstawienia, więc postanowiłam się nie sprzeciwiać. Po godzinie szaleństw na parkiecie zmęczona upadłam na kanapę.
-To teraz tradycja każdego wieczorku.- zachichotał Rybus kładąc pustą butelkę na szklanym stoliku.
-O nie. Ja się na to nie piszę.- powiedziałam wstając z kanapy.
Po chwili byłam na górze. W tym domu byłam pierwszy raz, więc nie wiedziałam, gdzie jest jakie pomieszczenie. Postanowiłam nie schodzić na dół i pytać o łazienkę, bo pewnie zaraz namówiliby mnie do tej durnej gry. Otworzyłam pierwsze lepsze drzwi. Niestety była to sypialnia. A tam…. Myślałam, że zaraz zwymiotuję. Był tam Marco i robił „to” z jakąś laską. Zamknęłam starannie drzwi, by nie usłyszeli i poczułam się zazdrosna. Dlaczego ja byłam zazdrosna o jakiegoś pustaka?! Nie wiem. Nie mogłam przestać o tym myśleć. Otworzyłam drugie drzwi i zbawienie. To była łazienka. Weszłam do niej i zaczęłam poprawiać makijaż. Po chwili usłyszałam głos Marco i tej dziewczyny.
-Ile?
-250.
-Masz i nikt o tym nie wie.
Ona coś jeszcze mu odpowiedziała, ale nie zrozumiałam co, ponieważ z wanny wyłowił się Kuba z pustą butelką wódki, a na głowie miał czapeczkę zrobioną z gazety.
-Ze mną się nie napijesz?- wydarł się na cały regulator.
-Ciii…..- uciszałam go, lecz ten nie dawał za wygraną.
-Szła dzieweczka do laseczka, do zielonego, oho!
-Zamknij się!- powiedziałam najciszej, jak mogłam.
-Gdzie jest ta ulica, gdzie jest ten dom!
-Proszę cię, ucisz się! – powiedziałam już głośniej.
Gdy skończył swój koncert, wrócił do wykonywanej wcześniej czynności: czyli do spania. Gdy upewniłam się, że Marco zszedł na dół, zrobiłam to samo. Tylnymi drzwiami wyszłam na zewnątrz. Spacerowałam i myślałam o całym zajściu na piętrze. Nie długo, ponieważ po chwili usłyszałam sporą ilość głosów śpiewających biesiadne pieśni. Po chwili rozległ się dźwięk syren. W oddali ujrzałam niebiesko-czerwone światła. Spodziewałam się najgorszego………
Mamy 5 rozdział. Teraz będę dodawała dłuższe rozdziały.
Będą pojawiać się raz na 2 tygodnie.
Jak myślicie, czy imprezowicze są związani z zajechaniem policji?
Rozdział…. Chyba mi się podoba. Nie dodałabym czegoś, co mi się nie podoba.
Początek rozdziału napisałam razem z Pauliną, resztę napisałam ja.
Pozostawiam go do Waszej oceny.
~Justyna~
Bardzo dziękujemy Wam za prawie 3 tysiące wyświetleń. Jesteście wielkie ♥
Jedna mała prośba do anonimek : podpisujcie się w komentarzach, bardzo prosimy ;**
~Paulina i Justyna~
CZYTASZ~KOMENTUJESZ~MOTYWUJESZ