-Poczekaj !-
powiedział łapiąc mnie za nadgarstek.
Gdy się odwróciłam,
moją uwagę zwróciła niska blondynka biegnąca w naszą stronę. Gdy dobiegła,
dopiero ją poznałam………..
*Natalia*
-I po co to wszystko ? Jesteś zerem, rozumiesz? Myślisz, że
dasz mi forsę na aborcję i po problemie? Nigdy ci tego nie daruję!- po jej
wyrazie twarzy widoczne było zdenerwowanie.
-Marco, o czym ona mówi?- zapytałam ze zmieszaniem. Reus
cały czas trzymał mnie za rękę.
-O czym ja mówię ?! Przeleciał
mnie, a gdy dowiedział się, że jestem z nim w ciąży to mnie rzucił !
-Caro, opanuj się. – powiedział
blondyn ze stoickim spokojem. Po moich policzkach zaczęły płynąć słone łzy.
-Jak mam się opanować?! Dla
ciebie te 4 lata to nic?- zaczęła wrzeszczeć, jak opętana.
- Ty mnie zdradzałaś dz*wko !- ze
zdenerwowaniem puścił moją rękę.
Ja korzystając z okazji zaczęłam uciekać. Nie
gonił mnie. Nie zatrzymywał mnie. Nie wołał mnie. Nie przejął się mną. Jaka ja
jestem głupia! Myślałam, że Ania nie do końca mówiła prawdę. Nie mogło mi się
pomieścić w głowie, że mężczyźni mogą być tak bezuczuciowi. To wszystko było
prawdą. Biegłam przed siebie. Nie wiedziałam, gdzie jestem. Za nic nie mogła mi
się przypomnieć droga powrotna. Zdyszana usiadłam na trawie i zaczęłam ryczeć,
bo płakaniem tego nazwać nie można.
*Marco*
-Czemu robisz ten cyrk? Powaliło
cię ?- zdenerwowany zapytałem Carolin.
-Nie będzie ci się chciało żyć
przeze mnie. Zrobię wszystko, żeby ci uprzykrzyć życie.- na jej twarzy pojawił
się szyderczy uśmiech.
-Nie udało ci się. Ona nic dla
mnie nie znaczy. Chcę ją tylko przelecieć.- odparłem również się uśmiechając.
-Na jedno wychodzi. To też ci się
nie uda.- odparła wzruszając ramionami.
-Ale na serio jesteś ze mną w
ciąży?
-Chyba cię Bóg opuścił. A nawet
jakbym była, to w moim brzuchu długo by nie pobyło to dzieciątko.
-Jesteś wredna.- powiedziałem
marszcząc czoło.
-Tak jak ty. Wybacz, ale muszę
już iść. Ktoś na mnie czeka. Tak A propos, tobie też przydałoby się jakieś
rozluźnienie.
-Dzisiaj jestem już po dwóch.
-Do trzech razy sztuka. Pa, -
odpowiedziała wysyłając mi buziaka.
Może i jestem trochę pozbawiony uczuć, ale zacząłem trochę
martwić się o Natalię. Było bardzo ciemno i na pewno nie znalazła drogi do
domu. Postanowiłem jej poszukać. Szukałem długo. Powoli robiło się już jasno.
Gdy dostrzegłem ją skuloną na trawie coś we mnie pękło. Spała, więc delikatnie
wziąłem ją na ręce i zaniosłem do mieszkania. Nie wiedziałem , gdzie schowała
klucze do jej domu, więc wylądowała u mnie w sypialni. Pozbawiłem ją ubrań, żeby
lepiej się spało. Na jej twarzy widniały czarne smugi od tuszu. Zrobiło mi się
jej bardzo szkoda. Jest bardzo wrażliwą dziewczyną. Wpatrywałem się w nią, jak
w ósmy cud świata. Z czasem moje powieki robiły się coraz cięższe. Spojrzałem
na zegarek, 5:41, po czym utonąłem w objęciach Morfeusza.
*Natalia*
Gdy się obudziłam, nie wierzyłam własnym oczom. Byłam w
jakimś pomieszczeniu, w jakimś łóżku. Byłam tu pierwszy raz. Lecz horror zaczął
się dopiero wtedy, gdy posłałam wzrok w lewo…
-Aaaaa! Boże! – krzyknęłam
turlając się łóżka na podłogę. Przestraszony Marco po chwili leżał na mnie.
Oparł głowę o moją klatkę piersiową i dalej smacznie spał
-Obudź się ! – wykrzyknęłam mu do ucha, po czym zrzuciłam go
z siebie oddalając się na bezpieczną odległość.
-Weź było mi tak wygodnie. Daj ludziom spać jest środek
nocy. A i jak co to jestem Marco, nie Bóg.- ułożył się na podłodze kontynuując
sen.
-Tak w ogóle to jest 12. Jezus Maria ty jesteś w bokserkach
!- powiedziałam przestraszona.
-Jezusem i Marią też nie jestem. Śpij, kotku.
- Przeleciałeś mnie ! Nienawidzę cię ! – zaczęłam okładać go
pięściami.
-Uspokój się nawet cię nie
tknąłem ! A tak na marginesie, słodko wyglądasz w tej euforii. I jeszcze ta
bielizna. Mmm…. – przytrzymał mnie za nadgarstki przygryzając wargę.
-Wytłumacz mi to wszystko !
-Tu nie ma nic do wytłumaczenia. Spałaś na trawie w parku,
to miałem cię tam zostawić, żeby ktoś ci coś zrobił ?
-Nie wierzę ci? (wierzyłam, nie chciałam wyjść na idiotkę
xd). Skoro tak mówisz, to czemu nie zaniosłeś mnie do mojego mieszkania?-
powiedziałam już spokojniej.
-Bo nie mogłem znaleźć kluczy.
No tak. Jak nie mam kieszeni to klucze trzymam w
biustonoszu. Taka moja mała „skrytka”.
-W to ci akurat wierzę.- odparłam dyskretnie wyjmując klucze
z mojej „skrytki”, na co Marco wybuchł śmiechem.
- I co się tak szczerzysz? Dobrze, że ich nie znalazłeś.
-Ja żałuję.- odparł z pokorą.
-Daruj sobie.-powiedziałam zgryźliwie wkładając na siebie
wczorajsze ubrania.
Bez słowa wyszłam z mieszkania Marco kierując się do
swojego. Byłam mu wdzięczna, ale nie miałam odwagi mu tego powiedzieć. Maćka
nie było w domu, co mnie nie zdziwiło. Chociaż raz porządnie wytrzeźwieje xd
Odświeżyłam się, włożyłam ubrania.
Wyjątkowo zjadłam porządne śniadanie. Byłam
mega wściekła na Reus’a, ale w podzięce za…. Przenocowanie mnie postanowiłam
upiec mu szarlotkę. Taką dobrą, jaką on mi zrobił. Zamiast cukru, sól. Gdy się
upiekła, zapakowałam do niewielkiego pudełeczka, do którego wrzuciłam jeszcze karteczkę,
na której zapisałam kilka słów:
Nie wiem do końca jak
to wszystko było, ale dziękuję ci.
W podziękowaniu szarlotka według twojego
przepisu. Mam nadzieję, że osłodzi ci życie ;)
Twoja ulubiona
sąsiadeczka ;*
Położyłam upominek na wycieraczce. Zadzwoniłam
dzwonkiem i szybko schowałam się za
drzwiami mojego mieszkania, patrząc na reakcję blondyna przez wizjerek. Była
taka, jakiej się spodziewałam: zauważając upominek uśmiechnął się, wziął ciasto
i schował się w drzwiach. Po chwili usłyszałam jego głos, a raczej krzyk.
-Tfffuuu ! Zabiję cię,
Rybus !
Chyba mu zasmakowała. Skwitowałam i zaczęłam szykować się na
zajęcia. Dzisiaj zaczynały się o 13.,
więc dla świętego spokoju postanowiłam na nie iść.
*Po zakończonych zajęciach na uczelni*
Te zajęcia były najgorszymi, jakie miałam do tej pory. Dwa
razy wywołana do odpowiedzi i dwa razy jedynka w dzienniku. Ta szkoła mnie
wykończy… Po charakterystycznym dźwięku
kończących zajęcia spakowałam książki do plecaka i już miałam wychodzić z klasy
gdy…
-Ju Julka ? Co ty tu robisz?- zapytałam ze zdziwieniem
zauważając moją BFF stojącą przede mną.
-Przyjechałam do ciebie ! Nie cieszysz się?- odpowiedziała
mocno mnie przytulając.
-cieszę się, bardzo.- odparłam odwzajemniając przytulasa.
-Było tu jeszcze
jedno wolne miejsce, a ty wiesz jak bardzo lubię dziennikarstwo. Pomyślałam,
czemu nie. Napisałam zgłoszenie i je wysłałam. O zaakceptowaniu mojej prośby
dowiedziałam się błyskawicznie. I teraz znowu jesteśmy razem !- zaczęła
piszczeć.
-Tak i nigdy się nie rozstaniemy ! Kocham cię !- teraz
piszczałyśmy obydwie, jak to mieliśmy w zwyczaju. Opuściłyśmy szkołę i
kierowałyśmy się w stronę mieszkania.
*15 minut później*
W duchu modliłam się, abyśmy po drodze nie wpadły na Reus’a.
Lecz moje gorliwe modlitwy nie przyniosły jakiegokolwiek rezultatu. Już z daleka
ujrzałam Blondi wysiadającą ze swojego sportowego auta………
Zastanawiam się nad
zawieszeniem bloga na jakiś czas. Niestety teraz dopadł mnie brak weny i nie
wiem, kiedy ukaże się kolejny rozdział. Dlaczego o tym mówię? Tylko Wasza
motywacja przywróci mi wenę. Komentarze bardzo dla mnie się liczą. Tak więc :
komentujcie, bardzo proszę ;)
Buziaki :****
~Justyna~
~CZYTASZ~KOMENTUJESZ~MOTYWUJESZ~
-